poniedziałek, 30 marca 2009

black&gold

hmmm... ten pójdzie do powtórki, bo z braku czarno-białych fotek musiałam przełamać konwencję trzech kolorów. format duży, pasek wymalowany laserunkami: spód kremowy, wierzch złoty, panele: złote i z wzorem kamieni. reszta... hmm... zapisek z obserwacji córek ;)

sezon komunijny ciąg dalszy

parę z zaproszeń które robiłam na komunię. zdjęcia nieostre niestety, ale tej serii akurat nie mam innych, no cóż, poglądowo cośtam widać ;) materiały: karton ozdobny, papier fizelinowy, karton lustrzany, papier jedwabny, kwiatki papierowe, kwiaty jedwabne, druciki kreatywne, perełki, nity, bradsy, piórka, kalka, papier do decu pisany, wypukłe ornamenty malowane konturami do szkła.

komunijny album, trochę środka ;)

albumu ciąg dalszy. konkretnie parę tylko kawałeczków ze środka, bez uzupełnienia. szczegóły? baza biały karton, 20 kartek obustronnie plus okładka. założenia kolorystyczne: bez szaleństwa, biało-kremowy z dodatkami złoto-srebrnymi. jak to ja dodałam nieco oliwkowej zieleni, różu i brązu. główny motyw to złoto-srebrne stemplowania, tagi z kartonu wizytówkowego, dodatkowo kartony marmurkowe i półprzezroczysty papier siatkowy na kieszonki do tagów. łatwo się domyślić, ze robiony bez zdjęć, w końcu był na prezent ;) ale po wklejeniu fotek wygląda nieziemsko [ach ta skromność ;)] i o dziwo komponują się wszystkie barwy :D miejsca na zdjęcia wyznaczone "fastrygą" robioną złotym żelopisem a obok nich sporo "wypaskowanego" miejsca na osobiste zapiski obdarowanej :), podobnie jak dwie całe strony z samym stemplowaniem na dłuższe refleksje. parę stron i szczegółów:

niedziela, 29 marca 2009

komunijnie

już co prawda jakiś czas temu go robiłam, ale właśnie odzyskałam do uzupełnienia, wiec skorzystałam z okazji i zanim powklejałam fotki pokażę Wam okładkę i pierwsze dwie strony :) reszta później :)

środa, 18 marca 2009

przerwa techniczna

znikam na dwa, może trzy, dni a ponieważ mój komputer robi "pad" totalny nie dałam rady zrzucić zdjęć ostatnich prac... trudno, w niedzielę, jak wrócę, spróbuję to i owo wrzucić przed kompa Połówki :) tak więc do zobaczyska :)

niedziela, 15 marca 2009

psy szczekają a maraton trwa dalej ;)

mam pewną specyficzna wadę. najlepiej pracuje mi się pod tak zwaną "czerwona linią". czyli ostatecznym terminem ;) tym razem nie było inaczej. calutki tydzień wypadała mi jedna sprawa za drugą i do tego nie wiedziałam jak ugryźć wycięcie wielkiego koła w drugim scrapie do mapki maratonowej ;) no ale ja jak to ja, oglądając moje ulubione "kości" nareszcie załapałam wenę. heh, nie miała wyboru, musiała przyjść, bo termin upływał dzisiaj o północy ;) a wiec usiadłam i zmontowałam scrap drugi: "dziecięca ciekawość to... pierwszy stopień do podróży" :) i nawet nie pocięłam sobie rąk wycinając to nieszczęsne koło ;) nie ukrywam, że koncepcja była inna, ale wyszło to coś i świetnie wygląda na półce ze zdjęciami :P heh, kiedy ja w końcu się nauczę robić dobre fotki? ;)

sobota, 14 marca 2009

doswiadczenia kontra marzenia.. cz.1.

odkąd scrapuję mocno ewoluowałam w swoich marzeniach. na początku co widziałam, to od razu widziałam dla tego wszystkiego zastosowanie ;). zbierałam na potęgę kwiatki materiałowe, tasiemki, każdy kartonik, folię, koralik. i do tego wszyscy wokół również mnie zaopatrzali bez sortowania ;) na dziś dzień wiem, że część z tych rzeczy spokojnie mogę uznać za zbędne: i tak: nożyczki wzorkowe - większości nie używam, wolę krawędzie proste, względnie falbankę i falkę z rąbkiem.. hmmm... jakby to określić... taki elegancji wzorek po prostu ;) kwiatki materiałowe, takie z kwiaciarni - owszem, przydatne, jednak ich kolory zazwyczaj są pstrokate i nie pasujące za bardzo do prac. moa metoda na to? farba w spray-u ;) zdecydowanie muszę sprawić sobie szerszą paletę niż ta pozostała po robieniu orzechów na choinkę ;) wszelakie torebki papierowe, prezentowe - zazwyczaj maja połyskliwą powierzchnie i gniotą się przerażająco łatwo, a mało ciekawych wzorów nie rekompensuje tych niedogodności. typowe cienkie wstążki kwiaciarskie - jedyny efekt jaki dają to tandeta, zresztą co się dziwić, nawet do bukietów i prezentów już od dawna ich nie stosuję. cekiny - są osoby stosujące je rewelacyjnie, ja do tej grupy nie należę. czasami próbuję, czemu nie, ale tylko te pastelowe i raczej w pracach retro, w połączeniu z pastelowymi kolorami i organzą. każdy możliwy kartonik - karton t materiał dostępny niemal zawsze, ale czasami jakieś pudełko nas urzeka. składujemy i rośnie nam sterta śmieci. jeżeli już coś trzymać, to najlepiej od razu pociąć bez żalu i włożyć do teczki a resztę "papa". i piszę to pomimo bycia zwolenniczka totalnego recyklingu, również w scrapowych dłubaninach :) koraliki - cudna sprawa, ale z głową :) co prawda ja wykorzystuję większość do bizu, ale z tych kompletnie dziecięcych a ie do końca słodkich chyba zrobię dzieciom zasłonkę na drzwi. tylko musze w końcu obrać jedna koncepcje, bo mam zdecydowanie za duzo pomysłów jak na jedne drzwi ;) papiery pakowe - w zależności od ceny. te tanie są najczęściej pstrokate i tak cieńkie, ze nawet klej polimerowy je zmarszczy. wiekszość puncherów - pomimo, ze kocham je za wygodę, większość gotowych kształtów typu kaczuszka czy piesek robi ze scrapa wyklejankę dziecięcą. używam obecnie tylko paru, o czym napiszę w innej części :) gotowe ozdoby pasmanteryjne w taśmach - przepraszam, ale napiszę krótko: bleah!! oczywiscie zapewne są osoby, które każdy z tych elemetów kochają i potrafią zastosować w praktyce z cudownym efektem. ja będę próbować i dam znać o efektach ;)

piątek, 13 marca 2009

płomyczek pośród sniegów

kupiłam jakiś czas temu maxi podgrzewacze :) zdecydowanie dranie niewymiarowe do jakiejkolwiek latarenki a nawet kominka. no to sobie usiadłam i zmontowałam własną :) zdjęcia są jakie są, pogoda za oknem... biało-ciapowato-pochmurna. to do niej dopasowałam kolory i styl. ale latarenka stoi i rozsiewa [nawet mimo środka dnia niemal] ciepłą pomarańczową aurę :)

czwartek, 12 marca 2009

mydło mydlane ;)

zmontowałam malusie mydełka. nic szczególnego, na próbę właściwie, z nudy i nadmiaru różnych mydlanych resztek. skorzystałam z receptury wygrzebanej na jakimś forum, chociaż jak to ja, nie trzymałam się jej ściśle ;) i tak: masa rozpuszczać się nie chciała, po dłuższym gotowaniu i potraktowaniu mikrofalówka zaczęły się w niej ciągnąć jakby włókna i przestała chłonąć wodę. więc czym prędzej wyjęłam glutka i wsadziłam w silikonowe kostkarki do lodu. zastygały trzy godziny, dosychają od popołudnia, ale już widzę, że praktycznie są całe twarde. natomiast brak rozpuszczenia się zaowocował niedokładnym wypełnieniem form. serduszka są z minimalna ilością wody, może łyżka na dwie kostki mydła, puzle z większą ilością, przez co powierzchnia jest połyskująca i mniej chropowata. czy podoba mi się ta zabawa? hmm.. nie ujęła mnie, ale na pewno to fajny sposób na zrobienie maleństw dla gości czy też do ubikacji, gdzie cała duża kostka sie nie sprawdza ani dekoracyjnie ani użytkowo :) i tu szczególne podziękowania i uściski dla Połówki, która szczerze nie trawi moich szurniętych hobby, a nie dość, że mi wczoraj kupiła piankę kreatywną i trzy tusze w empiku :D , to jeszcze zapoczątkowała przerabianie mydła, bo jak wróciłam do domu po odwiezieniu dzieci do szkoły, Ona... właśnie ścierała mi mydło :D :* przy okazji, chyba już wiem, dlaczego nie zaleca się tarcia mydła na najdrobniejsze wiórki ;)

środa, 11 marca 2009

mydełka powodem do kompleksów ;)

postanowiłam spróbować zrobić mydełka. zaczęłam więc poszukać fajnych małych foremek, w których je ukształtuję, i kminiłyśmy z Połówką w co by tu tę masę wlać. wyszło nam na to, że opakowania od świeczek do kominków i kostkarki do lodu są nieco za małe, pomyślałam więc, że może pudełka po zapałkach, bo widziałam gdzieś taki pomysł. na co moja błyskotliwa kobieta zaproponowała: - może wlej do swojego stanika? no i kurna foch. bo jak tu focha nie strzelić, kiedy Ci twoje bezbiuście porównuje delikwentka rozmiarowo do pudełek od zapałek? w ramach solidaryzowania się z biustem zamknęłam ją na tarasie, ale ponieważ kot dziwnie patrzył jak kradła koci numer upominający do wpuszczenia, z wieszaniem się na drzwiach, machaniem łapką i słodkimi oczami, zostałam łamistrajkiem i otworzyłam w końcu te drzwi. ale focha i tak będę miała! a co! i za karę przynituję jej kwiatka d jej beztyłkowia! ;)

wtorek, 10 marca 2009

dowody odchodzącej zimy :)

dzisiaj bez nowości, bo pół dnia męczyłam się z obklejaniem pudełka złotą folią, a drugie pół dnia miałam same złe zdarzenia, albo wiszenie na telefonie.. wiosna i znajomi hurtem wydzwaniają? ;) miło :) ale coby milej było wstawię, na przekór pogodzie, mały zwiastun wiosny, który dziś rano upolowałyśmy odwożąc dzieci do szkoły :) a przy okazji. mam w domu sporo kawałków mydła, które zeschło się przez ogrzewanie i tak się zastanawiam, ile razy je widzę, żeby zrobić z nich małe mydełka o śmiesznych kształtach, takie akurat maleństwa ozdobne na umywalkę. tak więc: czy ktoś wie, i może mi podpowiedzieć, czy mydło wystarczy stopić tak jak parafinę w gorącej kąpieli żeby je przerobić? czy trzeba coś z tym kombinować?

poniedziałek, 9 marca 2009

wiosna z kroplą fioletu

i znów magnesik... masakra, do tego ostatnio mam tylko duszę i to jedyne co zaczynam i kończę, inne prace, choćby pudełka leżą oklejone, prawie wykończone, ale takie jakieś... bez szaleństwa, zachowawcze i proste.. w każdym razie dotąd od fioletu trzymałam się jak najdalej, pomimo posiadania tego koloru w zbiorach. tak wiec dziś delikatnie, ale z fioletem :) dziewczęco, na lodówkę i zdjęcie legitymacyjne :)